Komentarze: 0
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
Patrycja obudziła się z bólem głowy.
Wstała i napiła się wody. Spojrzała na zegarek. Północ. Starała
przypomnieć sobie swój sen. Wreszcie idąc śladami pamięci odtworzyła go
w myślach. Prychnęła z niezadowoleniem - jakiż to był głupi sen!
Mianowicie
śniło jej się, że ją i jej dwie przyjaciółki porwały postacie w
kapturach. Jeden z nich miał na imię bodajże Królik. Wysiliła pamięć
jeszcze trochę i przypomniało jej się, że przenieśli je przez jakieś
fioletowe kółko. Coś wirowało jej przed oczami, więc zamknęła oczy. Gdy
je otworzyła znalazła się w jakimś dziwnym miejscu.
Dziewczyna
poczuła, że palą ją policzki - przecież takie sny powinny śnić się
Zośce. To ona miała wybujałą wyobraźnię. Patrycja postanowiła się nie
przejmować swoim snem. Weszła do łóżka i poszła spać dalej. Był to
błąd, nie pierwszy i nie ostatni.
Ania wstała 10 godzin później. Sąsiednie łóżka były już zaścielone.
,,- O kurczaki! - Pomyślała brunetka - Znowu zaspałam. Czemu te jędze mnie nie odbudziły?!"
Wstała
i wszystkie czynności związne ze wstawaniem i jedzeniem śniadania
zrobiła w ekspresowym tempie. W końcu co dwa dni budziła się 7:40, a
więc jaką taką wprawę miała. Szybko założyła buty i poszła poszukać
przyjaciółek.
Postanowiła zacząć obok kamienia, którym wczoraj zachwycała się Zosia. Jej przewidywania okazały się słuszne. Dziewczyny stały obok kamienia i zawzięcie dyskutowały.
- Co się stało? O której wstałyście? Czemu mnie nie obudziłyście? Czemu Patrycja jest wściekła? - Ania zasypywała dziewczyny pytaniami.
- Po kolei, po kolei.
-
Wstałyśmy o 7 rano. Ty nie chciałaś wstać, więc po półgodzinie dałyśmy
spokój. Wcale nie jestem wściekła i nic się nie stało.
- Nie całkiem nic.
- Znalazłyśmy tu jakieś ślady. Patrycja uważa, że ktoś nam robi kawał, a ja, że podzedł tu niedźwiedź. A ty co uważasz?
Odpowiedź przyszła po długim milczeniu.
- Myślę, że to są olbrzymie ślady królika!- Zosia wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Patiką, ale w oczach blondi dostrzegała iskierki ironii.
- Aniu, - Zaczęła słodko blondynka- czy ty nie przebywasz za długo na słoneczku? Zaczynasz mieć przywidzenia. Każdy przyzna, że nie istnieje coś takiego jak wielkie ślady królika - Brunetka spojrzała na nią spode łba i już się nie odezwała. Zosia dla ratowania sytucji zaproponowała, żeby pojechały na wycieczkę rowerową.
-
Weźmiemy prowiant i zrobimy sobie piknik. Znam taką małą polankę wprost
idealną na ten cel. Wezmę jeszcze piłkę i zagramy sobie po posiłku. -
Ruda starała się zarazić je entuzjazmem. Nie wiem czy to jej się udało.
Jednak fakt faktem, że dziewczęta zgodziły się.
W drodze na polankę Patrycja i Ania pogodziły się. Zabawiły tam trochę dłużej niż zamierzały, dlatego do domu przyjechały po zachodzie słońca. Zosia jako pierwsza zobaczyła dom. Jednak to co zobaczyła różniło się od tego co spodziewała się zobaczyć. Myślała, że babcia będzie czekać we drzwiach ze świeczką w ręku, a cały dom będzie tonąć w świetle. Tymczasem był ciemny, a drzwi były zamknięte. Wyglądał na wyludniony. Dziewczyna zaczęła się bać. Nie zwracając uwagi na krzyki przyjaciółek zeskoczyła z roweru. Otworzyła drzwi swoim kluczem i weszła do środka. Pierwsze co zauważyła to nie umyte naczynia po śniadaniu Anki. Jednak nie zatrzymała się. Szukała swojej babci. Znalazła ją w jej sypialni. Leżała na łóżku- na szczęście oddychała. Zosia uspokoiła się na chwilę, ale zaraz potem niepokój wrócił. Przecież babcia wstawała przed świtem i miała zajęczy sen. Nie tak dawno przyłapała Zosię na buszowaniu w kuchni o północy. A teraz? Spała kamiennym snem przez cały dzień. Dziewczyna struchlała i weszła do kuchni, gdzie dziewczyny robiły sobie kolację.
- Tutaj dzieje się coś dziwnego. Musimy kogoś zawiadomić.Najlepiej rodziców. Najpierw te dziwne ślady, teraz babcia śpi przez cały dzień.
- Skąd wiesz, że cały dzień?- zapytała Patrycja. Nie lubiła nieścisłości.
- Naczynia w zlewie - szepnęła tylko ruda. Oczy towarzyszek automatycznie zwróciły się w tamtą stronę. Naczynia po śniadaniu Anki leżały nadal w zlewie, co nigdy dotąd si nie zdarzało. Babcia Zosi zawsze myła to co było w zlewie, nawet wtedy, gdy nie jadła śniadania. Żadna z nich nie zdążyła niczego powiedzieć, bo okno nagle się otworzyło. Patrycja poczuła na ramionach gęsią skórkę. Przez okno weszły dwie zakapturzone postacie, wysokie i groźne.
***
Hehehehehehehehe
... jeśli chcecie wiedzieć co było dalej to zostawcie komentarz. Jeśli
nie będzie żadnego to na notkę sobie poczekacie, oj, poczekacie.
W ostateczności będą przedstawiane postacie.
I jak wam się to podoba?
... no to nie dam się długo prosić.
Pozwólcie, że nie zamieszczę żadnych przydatnych informacji, które pogłębią naszą wiedzę na temat czekolady. Żadnych historycznych początków, składów chemicznych, nic podobnego. Skupię się natomisat na swoich własnych czekoladowych upodobaniach.
Najpierw czekoladowa anegdotka z dnia dzisiejszego.
Byliśmy dzisiaj na rodzinnym obiadku u moich rodziców. Po obiedzie mama wyjęła czekoladę a mój mąż zauważył, że to ta sama czekolada, którą częstowała nas przed tygodniem
- To wy ciągle macie ta samą czekoladę co przed tygodniem ??? O Matko, to u nas nie było by jej już 7 razy. 7 razy tylko dzisiaj !
Anegdotka ta, jak najbardziej prawdziwa, chociaż może i mało śmieszna w pełni oddaje mój stosunek do czekolady.
Uwielbiam czekoladę. Przepadam za mnóstwem innych słodyczy ale czekolade lubię chyba najbardziej.
Mleczną, gorzką, orzechową, z rodzynkami ( trochę mniej ), miętową ( Terravitka jest całkiem niczego sobie ), truskawkową, jogurtową ( od fioletowej krowy ), porzeczkową i wiele, wiele innych.
Ale ... musi być ale skoro już taki tytuł dałam.
Jest jeden wyjątek. Nie lubię tzw. białej czekolady. Jest taka bez wyrazu.
Mam wrażwenie,że ma mydlany smak ( tzn. nie wiem jak smakuje mydło ale tak mniej więcej sobie je wyobrażam ).
No tak ale z braku laku jak nic innego czasem nie mam to i biała pójdzie bez większych oporów :-)))
A niech to jasny gwint, tak się rozochociłam przy tej notce, że musze iść przeszukać szafki kuchenne ... a nuż się coś uchowało.